WWW.FOTOTRASA.PL        |        PATRONATY I SPONSORZY WYPRAWY        |        MAPA PRZEJAZDU GEONAVI        |         FILM        |        KONTAKT

Strona główna.

Plan podróży.

Cele podróży.

Przygotowania przed wyprawą.

Promocja przedwyjazdowa.

Dzień 01.

Dzień 02.

Dzień 03.

Dzień 04.

Dzień 05.

Dzień 06.

Dzień 07.

Dzień 08.

Dzień 09.

Dzień 10.

Dzień 11.

Dzień 12.

Dzień 13.

Dzień 14.

Dzień 15.

Dzień 16.

Dzień 17.

Latarnie morskie.

Zdrowie.

Statystyki przejazdowe.

Kosztorys.

Przemyślenia.

Odznaka "BLIZA".

Promocja powyjazdowa.

Wystawy zdjęć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dzień 02. 

21 sierpnia 2012r.

Poznań - Drezdenko.

Długość odcinka: 130km.

Główny Rynek, Poznań.

     Drugi etap wyprawy planowo miał przebiegać z Poznania do miejscowości Dobiegniew. Do Dobiegniewa jednak nie dobiegłem a do Drezdenka - miejscowości ok. 15km przed nim. Nie chodzi przecież o te kilkadziesiąt kilometrów w tą czy w tą - ważne, żeby jechać w wyznaczonym kierunku. 

     Zacznijmy od początku.. mam nowe siły - w nocy wypocząłem, choć spałem 7 godzin, później wyruszyłem na trasę coś k. godz. 8:30. Już od rana było wiadomo, że będzie słonecznie i gorąco. Moim celem było zajechać najpierw w samo serce Poznania, czyli na Główny Rynek, bo być w tym mieście i tego nie zrobić to tak jakby go nie zaliczyć. Objechałem rynek dokoła i stanąłem przed nim z myślą, że znajdzie się ktoś komu wręczę jakąś pamiątkę z Kaliszem i tak też właśnie się stało. Podjechał pewien cyklista, z którym zacząłem rozmawiać. Była godz. 9:00 rano przed rynkiem było jeszcze pustawo.

Poznań. Budynek Międzynarodowych Targów.

Poznań, nowy dworzec PKP.

Poznań, Główny Rynek.

Poznań, Główny Rynek.

      Między godzinami 9:00 a 10:00 opuszczałem Poznań. Kierunek: Szamotuły. W Szamotułach zjadłem sobie poważniejszy obiad. Zazwyczaj w połowie drogi, gdzieś tak po 50 kilometrach zjeżdżam z trasy by coś zjeść i odpocząć - tu nieco wcześniej. Po prostu była okazja i z niej skorzystałem.

Szamotuły. Rynek.

Szamotuły. Rynek.

Szamotuły. Rynek.

Szamotuły. Rynek.

Szamotuły. Rynek.

Szamotuły.

Szamotuły. Zamek rycerski Szmotulskich.

Szamotuły. Drewniane rzeźby.

 

Ostroróg.

Ostroróg.

Dożynki w Kłodzisku.

Limuzyna w terenie.

Kościół w Sierakowie z XVII wieku.

 

Sieraków. Zamek Opalińskich - obecne muzeum.

Sieraków. Rzeka Warta.

Sieraków. Widok na zachowane fundamenty zamku.

 

Jeleniec. Podobną drogą jechałem dobre 15km.

Kościół w Chełście.

 

Drezdenko.

Drezdenko.

         Robi się ciemno - wiem, że nie dojadę już do Dobiegniewa a więc zaczynam szukać noclegu za Drezdenkiem wypatrując tereny rzeki Noteci. Te położone były przy przejeździe kolejowym, więc sobie myślę i tak bym się nie wyspał będąc pod namiotem w tak bliskiej odległości od torów - jadę dalej i "co ja paczę" - same lasy a więc odbijam od głównej jezdni w prawo w głąb lasu szukając schronienia. Mijam leśniczówkę i tartak. Po 1-2 kilometrach skręcam w lewo a potem jeszcze w prawo, żebym nie miał niemiłych niespodzianek, że nagle obudzę się bez roweru. Podszedłem jeszcze na małą górkę, z której miałem trochę lepszy widok i znalazłem ciekawą polankę, na której przystanąłem. Tak, tu spędzę dzisiejszą noc. Po całym dniu jazdy w upalnej pogodzie mój organizm się trochę zdążył nagrzać. Zapadał zmrok i przy rozkładaniu namiotu zaczęły mnie atakować komary. *** i tutaj powinna być rada ode mnie - jeśli zamierzacie zrobić podobni jak ja - weźcie jakiś środek przeciw owadom*** Chciałem go rozłożyć jak najszybciej po to by wejść do niego i trochę ochłonąć. Za bardzo nie dało się tak szybko tego zrobić jak to tutaj napisałem, bo musiałem jeszcze założyć na siebie długą bluzę dresową i długie spodnie. Później przeniosłem najważniejsze rzeczy do namiotu i usiadłem na pół godziny. Było parno, jak przed burzą o czym jeszcze wtedy nie wiedziałem. Wyszedłem jeszcze kilka razy z namiotu sprawdzić co się wokół niego dzieje, nakryłem czarną folie na rower, żeby nie był widoczny i w razie deszczu nie zmókł, choć bardziej była to dodatkowa folia ochronna na namiot w razie by przeciekał. Po godzinie 23:00 ułożyłem się do snu. Nie mogłem zasnąć z uwagi na duchotę w namiocie i ciągłe poruszanie się poza nim gałęzi. Słyszałem wciąż odgłosy dobiegające z lasu, ale ich nie widziałem będąc zamkniętym w kopule namiotu. Czasem łapałem za latarkę, by poświecić tu i ówdzie, żeby odstraszyć zwierzynę. Po północy jak już byłem naprawdę zmęczony całym wcześniejszym dniem leżąc z zamkniętymi oczami pojawiło mi się nagle światło. Myślę sobie "o co chodzi? telefon mi się zapalił, wyłączyłem głos?" To jednak nie był telefon i poszedłem spać dalej po czym sytuacja się powtórzyła. No pięknie to już teraz wiem, że zbliża się burza. Moja pierwsza nocka na wyprawie pod namiotem i akurat musi przechodzić. Jeszcze mocno nie padało, dopiero zaczynało popadywać. Wyszedłem jeszcze raz przed namiot zobaczyć, czy wszystkie rzeczy mam schowane i wio szybko do namiotu. Nie wiedziałem, jak namiot się sprawuje podczas deszczu a co dopiero podczas burzy - miałem go pożyczonego pierwszy raz od znajomych. Burza jak burza przejdzie i pójdzie - może bokiem. Po dwóch godzinach burza była całkowicie nade mną. Grzmiało tak strasznie, że nie wytrzymałem na uszy i musiałem je zakrywać rękoma. Całe szczęście, że namiot nie przeciekał, w razie czego musiałbym wyskoczyć po folię z roweru - zawsze jakaś opcja, choć ostateczna. Wyłączyłem wszystkie elektryczności jakie miałem przy sobie: nadajnik, telefon. 

     Zacząłem nasłuchiwać uderzenie pioruna po czym od razu zacząłem liczyć na spokojnie: "raz", "dwa", "trzy",..., "dziesięć" aż do pierwszego błysku burzy - podobno ile wyliczę tyle kilometrów znajduje się ode mnie burza.. takie wiejskie sposoby, ale mniej więcej się sprawdzają w orientacji. Na namiot spadały coraz bardziej nasilone krople - zaczął leciutko przemakać, ale tylko w jednym rogu. Bałem się nie tyle co samego deszczu, choć nie powiem, bo był zimny po tak rozgrzanym dniu a uderzenia pioruna w drzewo, które może się na mnie później obalić. Nikt by nie wiedział gdzie jestem, gdyby coś mi się stało, no chyba, że pomogły by mi po czasie osoby, które znały moją aktualną pozycję przez GPS. Pamiętając zdarzenia jakie miały miejsce w tym roku na kilka miesięcy przed w województwie zachodniopomorskim, gdzie drzewa przez burze i wichury były wyrywane z korzeniami można było się tego poważnie wystraszyć. Byłem na pograniczu Lubuskiego i Zachodniopomorskiego. Między godzinami 2:00 a 3:00 zaczęło wszystko przechodzić. "To się wyspałem."

 

Po ciężkiej nocy. Jak widać cały teren mokry a za mną lekka mgiełka.

Ziemia paruje. Godzina 05:48 - wyciągnięte z danych zdjęcia.

     Jesteś ciekaw dalszych przygód? Przejdź do dnia 03. Trasa: Drezdenko - Szczecin.