WWW.FOTOTRASA.PL        |        PATRONATY I SPONSORZY WYPRAWY        |        MAPA PRZEJAZDU GEONAVI        |         FILM        |        KONTAKT

Strona główna.

Plan podróży.

Cele podróży.

Przygotowania przed wyprawą.

Promocja przedwyjazdowa.

Dzień 01.

Dzień 02.

Dzień 03.

Dzień 04.

Dzień 05.

Dzień 06.

Dzień 07.

Dzień 08.

Dzień 09.

Dzień 10.

Dzień 11.

Dzień 12.

Dzień 13.

Dzień 14.

Dzień 15.

Dzień 16.

Dzień 17.

Latarnie morskie.

Zdrowie.

Statystyki przejazdowe.

Kosztorys.

Przemyślenia.

Odznaka "BLIZA".

Promocja powyjazdowa.

Wystawy zdjęć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dzień 01. 

20 sierpnia 2012r.

Kalisz - Poznań.

Długość odcinka: 148km.

 

Start sprzed Cafe Calisia.pl na alei Wolności w Kaliszu.

Fot. Ryszard Szymański

     Pierwszym etapem był przejazd z Kalisza do Poznania. Trasa można powiedzieć mi dość znajoma, ale chciałem ją przejechać nieco innymi drogami niż zrobiłem to w 2009 roku po głównej jezdni. Wybrałem specjalnie taką drogę, aby jechać pomiędzy dwiema głównymi drogami prowadzącymi do tego miasta. Wiedziałem, że będzie dalej, ale na pewno spokojniej. Także o to głowa mnie nie bolała - bolała mnie bardziej o to - jak ja mam się zabrać z tym całym bagażem, bo nie miałem wcześniej aż tak wielkiej przymiarki. Przed blok zszedłem kilkadziesiąt minut po godzinie 8 rano po to, żebym mógł na spokojnie wszystko dopasować - dalej dojechałem jakieś 2 km do alei Wolności skąd miałem wyruszyć. Na uroczysty wyjazd zaprosiłem tak naprawdę tylko garstkę znajomych z czego przyszedł tylko Rysiu z grupy foto Poza Kadrem i dzięki niemu mam kilka zdjęć. Z każdym dniem teraz będą one nabierały dla mnie większego znaczenia. Dzięki Ryś. "Tak więc jestem - zajechałem pod Pałac Ślubów - jakoś się udało" - myślę sobie i od razu zadaję sobie pytanie: "jak to jakoś?" - przecież przede mną cała droga z tak wielkim obciążeniem - zataczam kilka kółek po chodniku i powoli jak dziecko uczę się jeździć trójkołowcem - przecież wiozłem za sobą jednokołową przyczepkę. "Taaaak - jak jadę to już mi lepiej niż jak pomyślę o całokształcie tej wielgachnej wyprawy" - to przecież moja pierwsza tyludniowa. "Nie myśleć o całokształcie, nie myśleć - patrzeć na to co ma się tu i teraz przed oczyma na jeden etap z siedemnastu a nie na wszystkie na raz" - tak to uspokaja.

     Chwila rozmowy z Rysiem - zbliża się godzina 9:00 - o tej godzinie równo wystartowałem włączając na kilka minut przed nadajnik GPS, dzięki któremu ludzie znający link do mapy Polski mogli śledzić moją aktualną pozycję co do minuty. O tyle była to zaleta, że nie musieli do mnie wciąż dzwonić telefonem i pytać się gdzie jestem - a ja nie musiałem co chwile zjeżdżać rozpędzonym z jedni i o wszystkim opowiadać. To by było dopiero męczące. Przed wyjazdem zrobiłem dosłownie wszystko, żeby on się udał, więc większość obaw już nie miałem.

Tu jeszcze przed domem. 

"No nareszcie załadowany cały bagaż na sprzęt -

teraz pytanie jak z tym ujechać?" :) Fot. moja sąsiadka :)

Mała sesja foto przedwyjazdowa

Fot. Ryszard Szymański

 

Mała sesja foto przedwyjazdowa

Fot. Ryszard Szymański

Mała sesja foto przedwyjazdowa

Fot. Ryszard Szymański

"Pozostała tylko jedna minuta do odjazdu - idzie wszystko planowo i teraz czekam na pomyślne wiatry w plecy"

Fot. Ryszard Szymański

     Wystartowałem - zaczynam kręcić po ulicach miasta, aby z niego wyjechać na pierwszą miejscowość jaką była Warszówka - w niej dopiero poczułem ulgę, że nareszcie jest się w drodze, że tyle dążeń do tej wyprawy nareszcie odniosło skutek. Wierzcie, bądź nie, ale same przygotowania do wyjazdu były bardziej męczące niż on sam. W tym dniu miałem piękną słoneczną pogodę - wręcz wymarzoną - temperatura sięgała 30 stopni Celsjusza a z głośników płynęła napędzająca muzyka. Tak właśnie lubię.

Tursko - wiatrak z XVIII wieku.

Pierwszy dłuższy postój w okolicach Zawidowic.

Drewniany kościółek w Broniszewicach.

     Mniej więcej w połowie drogi z Kalisza do Poznania znajduje się miejscowość Żerków - jest on położony na pięknym wzniosłym terenie, gdzie na pewno figuruje na nim wieża nadawcza.

Ryneczek w Żerkowie.

Ryneczek w Żerkowie.

     To były dla mnie jeszcze znajome tereny - czułem się jak u siebie, choć zbyt często tu nie bywam. Pomiędzy Żerkowem a Śmiełowem z ulicy możemy dostać się na punkt widokowy, z którego panorama rozchodzi się dodatkowo na Brzóstków - ja byłem tam już 2 razy w życiu i na niego nie wchodziłem - zjechałem w dół do klasycystycznego pałacu w Śmiełowie obecnie Muzeum Adama Mickiewicza

Śmiełów.

     Żegnam powoli piękne miejsca by przejechać kawałek drogi lasem i dostać się do miejscowości Pogorzelica (to jeszcze nie ta nad morzem, więc proszę nie mylić), aby przeprawić się promem przez Wartę. Prom ten kursuje praktycznie codziennie i jest darmowy. To kolejna atrakcja na trasie, życie trzeba sobie urozmaicać, czyż nie? :)

Śmiełów.

Pogorzelica. Rzeka Warta.

Pogorzelica. Pierwsza przeprawa promowa na trasie.

Neorenesansowy pałac z XIX wieku Miłosławiu.

Neogotycki kościół w Miłosławiu.

Pałac w Winnej Górze.

     Zmierzam powoli do Środy Wielkopolskiej, byłem w niej kilka lat temu jak jechałem rowerem do Poznania główną drogą, ale tak wtedy pognałem obwodnicami, że nawet do niej nie zajrzałem - postanowiłem to nadrobić i odszukać Główny Rynek. Tu miałem półgodzinny postój na to by się trochę pożywić.

Na Głównym Rynku w Środzie Wielkopolskiej. Poznań już blisko..

Główny Rynek w Środzie Wlkp.

Główny Rynek w Środzie Wlkp.

Urząd Miasta w Środzie Wlkp.

Drewniany kościółek w Kromolicach.

     Dojeżdżam do Swarzędza - tu Poznań już się czuje i widać, że ruch samochodów się mocno zwiększył. W Swarzędzu zerwał się mocny wiatr, który przyniósł lekkie opady deszczu. Wiatr zaczął zrywać gałęzie z drzew, słyszałem i widziałem w oddali burzę, która gdzieś przechodziła koło mnie. Postanowiłem się nieco ukryć pod dachem stacji benzynowej, żeby móc na spokojnie założyć na siebie czapkę i kombinezon przeciwdeszczowy - robiło się powoli ciemno i wciąż się błyskało. Do Poznania miałem jeszcze jakieś 15km. Tam byłem umówiony u znajomego, który o 22:00 miał wyjść dopiero z pracy tak więc i tak nie musiałem się śpieszyć. Widzę, że deszczyk nie ustaje a burza tylko chce mnie wystraszyć, że będzie większa - no nic wiatr jakby ustał - wsiadam na rower i powoli jadę - upał w tego dnia spowodował burzę i nie ma się co dziwić - jestem nią to przygotowany - spokojnie.

 

     Z zawrotną prędkością 15km/h jadę poboczem głównej jezdni, która z tego co pamiętam była dwupasmowa i nie mogłem za bardzo skręcić na zjeździe w lewo i nie byłem tego pewien w tym wszystkim, czy ta droga jest właściwa - pojechałem kawałek dalej po to by się upewnić jak mam jechać - włączyłem nawigację w telefonie i kazała mi zawrócić. No pięknie - teraz to będę musiał nie przez dwa a przez cztery pasy przejechać, żeby skrócić drogę. Udało się - jadę już dobra drogą zjechałem z ulicy Bałtyckiej w Warszawską i przejeżdżam dalej w okolicach Malty i wjeżdżam do centrum Poznania. Ufff jestem w Poznaniu, haha! Ludzie jestem w Poznaniu! 

     Deszcz jeszcze sączył, dojechałem sobie spokojnie na ulicę Górki, na której mieszka mój znajomy. Byłem jeszcze 40-50minut przed czasem. Myślę sobie, że jak już jestem pod blokiem na miejscu i mam tyle czasu to nie będę tak stał i go marnował - zauważyłem na podjeździe pizzerię, do której zawitałem. Trzeba zjeść jakąś kolację. Minęła 22:00 - Adam daje mi znać, że już wyjeżdża z pracy i zaraz będzie. Zjawia się po kilkudziesięciu minutach i zabiera mnie na chatę. Nareszcie sobie myślę mogę usiąść i wyciągnąć nogi, położyć swoje rzeczy i nie musieć ich pilnować, mogę się odświeżyć. Luksus. To nie był ciężki dzień, ale był dniem pełnym wrażeń. A to dopiero początek.. bo już jutro: dzień 02. Trasa: Poznań - Drezdenko.