WWW.FOTOTRASA.PL | PATRONATY I SPONSORZY WYPRAWY | MAPA PRZEJAZDU GEONAVI | FILM | KONTAKT |
||||||||||||||||
|
Dzień 01. 20 sierpnia 2012r. Kalisz - Poznań. Długość odcinka: 148km. Start sprzed Cafe Calisia.pl na alei Wolności w Kaliszu. Fot. Ryszard Szymański Pierwszym etapem był przejazd z Kalisza do Poznania. Trasa można powiedzieć mi dość znajoma, ale chciałem ją przejechać nieco innymi drogami niż zrobiłem to w 2009 roku po głównej jezdni. Wybrałem specjalnie taką drogę, aby jechać pomiędzy dwiema głównymi drogami prowadzącymi do tego miasta. Wiedziałem, że będzie dalej, ale na pewno spokojniej. Także o to głowa mnie nie bolała - bolała mnie bardziej o to - jak ja mam się zabrać z tym całym bagażem, bo nie miałem wcześniej aż tak wielkiej przymiarki. Przed blok zszedłem kilkadziesiąt minut po godzinie 8 rano po to, żebym mógł na spokojnie wszystko dopasować - dalej dojechałem jakieś 2 km do alei Wolności skąd miałem wyruszyć. Na uroczysty wyjazd zaprosiłem tak naprawdę tylko garstkę znajomych z czego przyszedł tylko Rysiu z grupy foto Poza Kadrem i dzięki niemu mam kilka zdjęć. Z każdym dniem teraz będą one nabierały dla mnie większego znaczenia. Dzięki Ryś. "Tak więc jestem - zajechałem pod Pałac Ślubów - jakoś się udało" - myślę sobie i od razu zadaję sobie pytanie: "jak to jakoś?" - przecież przede mną cała droga z tak wielkim obciążeniem - zataczam kilka kółek po chodniku i powoli jak dziecko uczę się jeździć trójkołowcem - przecież wiozłem za sobą jednokołową przyczepkę. "Taaaak - jak jadę to już mi lepiej niż jak pomyślę o całokształcie tej wielgachnej wyprawy" - to przecież moja pierwsza tyludniowa. "Nie myśleć o całokształcie, nie myśleć - patrzeć na to co ma się tu i teraz przed oczyma na jeden etap z siedemnastu a nie na wszystkie na raz" - tak to uspokaja. Chwila rozmowy z Rysiem - zbliża się godzina 9:00 - o tej godzinie równo wystartowałem włączając na kilka minut przed nadajnik GPS, dzięki któremu ludzie znający link do mapy Polski mogli śledzić moją aktualną pozycję co do minuty. O tyle była to zaleta, że nie musieli do mnie wciąż dzwonić telefonem i pytać się gdzie jestem - a ja nie musiałem co chwile zjeżdżać rozpędzonym z jedni i o wszystkim opowiadać. To by było dopiero męczące. Przed wyjazdem zrobiłem dosłownie wszystko, żeby on się udał, więc większość obaw już nie miałem. Wystartowałem - zaczynam kręcić po ulicach miasta, aby z niego wyjechać na pierwszą miejscowość jaką była Warszówka - w niej dopiero poczułem ulgę, że nareszcie jest się w drodze, że tyle dążeń do tej wyprawy nareszcie odniosło skutek. Wierzcie, bądź nie, ale same przygotowania do wyjazdu były bardziej męczące niż on sam. W tym dniu miałem piękną słoneczną pogodę - wręcz wymarzoną - temperatura sięgała 30 stopni Celsjusza a z głośników płynęła napędzająca muzyka. Tak właśnie lubię.
Mniej więcej w połowie drogi z Kalisza do Poznania znajduje się miejscowość Żerków - jest on położony na pięknym wzniosłym terenie, gdzie na pewno figuruje na nim wieża nadawcza. To były dla mnie jeszcze znajome tereny - czułem się jak u siebie, choć zbyt często tu nie bywam. Pomiędzy Żerkowem a Śmiełowem z ulicy możemy dostać się na punkt widokowy, z którego panorama rozchodzi się dodatkowo na Brzóstków - ja byłem tam już 2 razy w życiu i na niego nie wchodziłem - zjechałem w dół do klasycystycznego pałacu w Śmiełowie obecnie Muzeum Adama Mickiewicza Śmiełów. Żegnam powoli piękne miejsca by przejechać kawałek drogi lasem i dostać się do miejscowości Pogorzelica (to jeszcze nie ta nad morzem, więc proszę nie mylić), aby przeprawić się promem przez Wartę. Prom ten kursuje praktycznie codziennie i jest darmowy. To kolejna atrakcja na trasie, życie trzeba sobie urozmaicać, czyż nie? :)
Zmierzam powoli do Środy Wielkopolskiej, byłem w niej kilka lat temu jak jechałem rowerem do Poznania główną drogą, ale tak wtedy pognałem obwodnicami, że nawet do niej nie zajrzałem - postanowiłem to nadrobić i odszukać Główny Rynek. Tu miałem półgodzinny postój na to by się trochę pożywić. Na Głównym Rynku w Środzie Wielkopolskiej. Poznań już blisko..
Dojeżdżam do Swarzędza - tu Poznań już się czuje i widać, że ruch samochodów się mocno zwiększył. W Swarzędzu zerwał się mocny wiatr, który przyniósł lekkie opady deszczu. Wiatr zaczął zrywać gałęzie z drzew, słyszałem i widziałem w oddali burzę, która gdzieś przechodziła koło mnie. Postanowiłem się nieco ukryć pod dachem stacji benzynowej, żeby móc na spokojnie założyć na siebie czapkę i kombinezon przeciwdeszczowy - robiło się powoli ciemno i wciąż się błyskało. Do Poznania miałem jeszcze jakieś 15km. Tam byłem umówiony u znajomego, który o 22:00 miał wyjść dopiero z pracy tak więc i tak nie musiałem się śpieszyć. Widzę, że deszczyk nie ustaje a burza tylko chce mnie wystraszyć, że będzie większa - no nic wiatr jakby ustał - wsiadam na rower i powoli jadę - upał w tego dnia spowodował burzę i nie ma się co dziwić - jestem nią to przygotowany - spokojnie. Z zawrotną prędkością 15km/h jadę poboczem głównej jezdni, która z tego co pamiętam była dwupasmowa i nie mogłem za bardzo skręcić na zjeździe w lewo i nie byłem tego pewien w tym wszystkim, czy ta droga jest właściwa - pojechałem kawałek dalej po to by się upewnić jak mam jechać - włączyłem nawigację w telefonie i kazała mi zawrócić. No pięknie - teraz to będę musiał nie przez dwa a przez cztery pasy przejechać, żeby skrócić drogę. Udało się - jadę już dobra drogą zjechałem z ulicy Bałtyckiej w Warszawską i przejeżdżam dalej w okolicach Malty i wjeżdżam do centrum Poznania. Ufff jestem w Poznaniu, haha! Ludzie jestem w Poznaniu! Deszcz jeszcze sączył, dojechałem sobie spokojnie na ulicę Górki, na której mieszka mój znajomy. Byłem jeszcze 40-50minut przed czasem. Myślę sobie, że jak już jestem pod blokiem na miejscu i mam tyle czasu to nie będę tak stał i go marnował - zauważyłem na podjeździe pizzerię, do której zawitałem. Trzeba zjeść jakąś kolację. Minęła 22:00 - Adam daje mi znać, że już wyjeżdża z pracy i zaraz będzie. Zjawia się po kilkudziesięciu minutach i zabiera mnie na chatę. Nareszcie sobie myślę mogę usiąść i wyciągnąć nogi, położyć swoje rzeczy i nie musieć ich pilnować, mogę się odświeżyć. Luksus. To nie był ciężki dzień, ale był dniem pełnym wrażeń. A to dopiero początek.. bo już jutro: dzień 02. Trasa: Poznań - Drezdenko.
|