WWW.FOTOTRASA.PL        |        PATRONATY I SPONSORZY WYPRAWY        |        MAPA PRZEJAZDU GEONAVI        |         FILM        |        KONTAKT

Strona główna.

Plan podróży.

Cele podróży.

Przygotowania przed wyprawą.

Promocja przedwyjazdowa.

Dzień 01.

Dzień 02.

Dzień 03.

Dzień 04.

Dzień 05.

Dzień 06.

Dzień 07.

Dzień 08.

Dzień 09.

Dzień 10.

Dzień 11.

Dzień 12.

Dzień 13.

Dzień 14.

Dzień 15.

Dzień 16.

Dzień 17.

Latarnie morskie.

Zdrowie.

Statystyki przejazdowe.

Kosztorys.

Przemyślenia.

Odznaka "BLIZA".

Promocja powyjazdowa.

Wystawy zdjęć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dzień 03

22 sierpnia 2012r.

Drezdenko - Szczecin.

Długość odcinka: 135km.

 

     Nockę mam już z głowy, więc przydałoby się coś ogarnąć i dojść do siebie. Przemyć twarz z wody mineralnej starym moim sposobem kucając i trzymając butelkę nad kolanami powoli nachylając ją do przodu mając równocześnie przy tym wolne ręce. Trochę lepiej przemyć oczy zaspane, szkoda, że nie ma żadnej rzeki. Przydałoby się zrobić śniadanie i napić czegoś ciepłego- ciepłego? Marzę o gorącej herbacie i zaraz ją zrobię. Całe szczęście, że wiozłem ze sobą na przyczepce kuchenkę gazową wraz z małymi 2 butlami gazowymi. Znalazłem świetny ścięty pień od drzewa, na którym położyłem kuchenkę - jest dużo powyżej ziemi, nie ma obaw, że spalę las - heh i tak by to było trudne po takiej ulewie. Kuchenka nieco duża, bo samochodowa - na następny raz muszę kupić o połowę mniejszą. Zapalam kuchnię, kładę garnek i wlewam do niego wodę mineralną. Po 10 minutach już się gotuje. Super. I o to chodziło. Wleję ją od razu do termosu, żeby nie straciła ciepła i mieć ją na kilka godzin.

 

     Kanapki zrobione, choć nie jest fajnie na klęczka je robić - miałem przy sobie też małą deskę do krojenia chleba i na niej wszystko zrobiłem. Przez godzinę doszedłem do siebie. Zjadłem ze dwie a reszta na drogę. Znowu pojawiły się komary.. a jadę już stąd, bo za bardzo kochają moją krew. Teraz tylko wydostać się z tego lasu, chciałem skrócić drogę - miałem orientację, lecz las w pewnym momencie był ogrodzony i nie chciałem kombinować, wróciłem tak jak przyjechałem - z głównej drogi.

Jakieś 5 kilometrów za moim noclegiem miałem takie widoki. Przyroda budzi się do życia.

Już świta.

      Dziesięć "kilosów" dalej znalazłem zjazd dla samochodów i jakiegoś pierwszego człowieka do którego przemówiłem ludzkim głosem w tym dniu. Dopiero teraz się obudziłem.

Nie ma jak to usiąść na czymś stabilnym po ciężkiej nocce.

     Przejeżdżam dalej przez miejscowość Bierzwnik. Jak się okazało - co nie miałem zaznaczone w atlasie Polski w atrakcjach w tej miejscowości znajduje się klasztor i kościół pocysterski z XIII/XIV wieku. Chcesz dowiedzieć się wiedzieć więcej o tych miejscach kliknij na zdjęcie tablicy - specjalnie załadowałem foto w dużej rozdzielczości. Mnie się nie chciało czytać tego, gdy tam byłem na miejscu, dlatego po to je właśnie zrobiłem, aby doczytać na spokojnie w domu. 

Bierzwnik.

Bierzwnik.

Bierzwnik.

Bierzwnik.

Bierzwnik.

Bierzwnik. Były browar jak i dom dla gości.

      I oto spotkała mnie pierwsza sytuacja na drodze, na której ludzi sami mnie zaczepiali i pytam skąd jestem. Wioska jak wioska - przejeżdżam przez kolejną nagle mija mnie samochód po czym staje kawałek dalej przede mną i czeka. Przejeżdżam koło nich i widzę jakiś dwóch gostków, jeden z nich coś do mnie woła. Jeden łysy a jeden w tatuażach - no nic podjadę myślę sobie: "swój swojego nie pobije". Siemanko, siemanko, "skąd jesteś?", mówię, że z Kalisza - jadę nad morze hehe "z Kalisza? Pewnie tego Pomorskiego - niedaleko", mówię, że "tego z Wielkopolski - daleko", "o to nieźle"  gadka-szmatka oni z Gorzowa Wielkopolskiego, "to w telewizji pewnie będziesz - jak będziesz to weź pozdrów Gawła i Mariusza" - "haha spoko jak będę i zapamiętam to pozdrowię"

     Dojeżdżam do Choszczna a co ciekawego w tej miejscowości? Znajduje się tu zachowane fragmenty murów obronnych i gotycki kościół dawnych Joannitów z XIV-XV wieku. O tym dokładnie dowiedziałem się z atlasu. O odnalezienie murów spytałem przechodnia. Nie wyglądały one jakoś zachęcająco by móc spędzić przy nich nie wiem ile czasu ;) jadę dalej.. muszę dojechać do głównej drogi krajowej 10tki by dostać się nią później do Stargardu. Poleciła mi ją jedna osoba z którą rozmawiałem na trasie i co..? I mogłem posłuchać siebie i jechać wyznaczoną drogą niż nią, bo była strasznie ruchliwa a zanim na nią wjechałem miał na niej miejsce na jakieś dwie godziny przed śmiertelny wypadek. Doszło do zderzenia dwóch tirów czołowo, gdzie każdy z kierowców poniósł śmierć na miejscu. Nie widziałem tego dokładnie więc nie będę opisywał szczegółów. Najpierw jeden kierowca pytał jak ma uniknąć tej drogi, bo jest na niej wypadek, później sam na nią wjechałem i widziałem policjantów kierujących ruchem a później dzwonił do mnie mój tata mówiąc o tym fakcie, że trąbią o tym w telewizji. Nie dziwię się wcale, że ta droga jest makabryczna nie było na niej wcale pobocza a tiry i osobówki gnały na niej jak szalone. Zjechałem gdzieś na bok, żeby założyć kask na głowę - to był pierwszy taki odcinek na trasie, gdy byłem zmuszony to zrobić zazwyczaj nie jeżdżę w kasku i tym sposobem jakoś dojechałem do Stargardu Szczecińskiego. Nie była to fajna droga - radio zagłuszyły mi samochody a sam musiałem tylko patrzeć co kilka sekund w lusterko, czy coś za mną większego nie jedzie.. a jechało.

Fragmenty murów obronnych w Choszcznie.

Fragmenty murów obronnych w Choszcznie.

Gotycki kościół dawnych Joannitów z XIV-XV wieku.

Widoki jadąc od Suchania w stronę Stargardu.

      W Stargardzie Szczecińskim było już przyjemniej, choć na początku Ci ludzie wydawali mi się jacyś dziwni. Samo miasto wydaje się być przyjazne i warto by w nim spędzić cały dzień by je dobrze poznać. Ja chciałem zahaczyć jego serce, czyli Główny Rynek po czym jechałem dalej do Szczecina. Łatwo powiedzieć. 

Stargard Szczeciński. W oddali gotycki kościół.

Stargard Szczeciński. Rynek Główny.

 

 

 

 

 

 

Stargard Szczeciński.

Stargard Szczeciński.

      Po kilku zapytaniach przechodniów udało mi się wyjechać ze Stargardu, dalej prowadziła nawet ścieżka rowerowa, którą pojechałem i dostałem się nią do Kobylanki. Przemknąłem nią nad drogą szybkiego ruchu.

Kładka rowerowa nad jezdnią szybkiego ruchu. Bóg mi przyświeca drogę.

Droga szybkiego ruchu ze Stargardu do Szczecina.

     Za Kobylanką zaczęły się lasy - dojechałem do stacji benzynowej i spytałem o drogę. Ścieżka rowerowa ma w tym momencie swój koniec, co mam zrobić, jak dalej jechać? Odpowiedziano mi: "że Ci, co znają drogę jadą przez las" spytałem: "a Ci co nie znają?" - "Ci co nie znają jadą drogą szybkiego ruchu", "a jak tam dojechać?"- pytam, "kawałek trzeba zawrócić i będzie wjazd" - no tak myślę sobie, jak mnie dorwą to mandacik za złamanie zakazu, ale nie mam za bardzo innego wyboru i nie zamierzam tu dłużej stać i się zastanawiać, czas mnie goni. Wjeżdżam zatem na drogę szybkiego ruchu z Kobylanki do Szczecina. Drogi takie posiadają plus, że mają bardzo duże pobocze a samochody jadące szybko za mną swoich podmuchem pomagały mi szybciej się tam dostać. Nawierzchnia równiutka więc nic tylko jechać. W lesie najprawdopodobniej bym zabłądził albo utkwił z całym bagażem. To dziwne - tak piękna droga dla rowerów nagle zniknęła - w ogóle nieprzemyślane przez miasta!

Szczecin.

      Wita mnie Szczecin. Dodam, że trochę rozkopany ten Szczecin był na wjeździe, ale mniejsza o to, wymijam krzyżówki i wjeżdżam na pierwszy i drugi most. Super, że jest jeszcze widno.. niezła panoramka, tylko ciekawe, co mnie dziś czeka za noc. Miałem ją ustaloną przez portal Couch Surfing u nieznajomej dziewczyny - nigdy wcześniej tak nie nocowałem i nigdy wcześniej nie byłem w Szczecinie. Naprawdę nasłuchałem się od ludzi, że to niebezpieczne na kogo się trafi, bo może być to jakiś zboczeniec podszywający się pod inną osobę, albo, że w nocy stracę wątrobę, bo ktoś mi ją wytnie i wystawi później na allegro hehe. Bujdy. Nawigacja prowadzi mnie pod wskazany adres: na ulicę Księcia Warcisława, żeby tam się dostać - muszę przebić się przez całe miasto. Trudno, innej opcji nie ma. 

Szczecin

Szczecin

     Dojechałem do wyznaczonych bloków - dzwonię telefonem raz i drugi - wciąż zajęte. No nic znajdę sam ten numer, nagle odzywa się telefon. Super, dziewczyna się odezwała i ma wyjść po mnie przed blok. Dotarłem. Witam - mówię - przybywam z bardzo odległego Kalisza. :) Zostaję zaproszony do mieszkania w bloku, całe szczęście, że parter. Wjeżdżam normalnie rowerem na klatkę i zaczynam rozpinać wszystkie bagaże. Chwila rozmowy z dziewczyną gdzie co i jak. Dostałem własny pokoik i materac - super! Po tak ciężkiej nocy to ja zasnę jak dziecko, mogłem skorzystać z kuchni i łazienki. Ogarnąłem się trochę przez godzinę i wyszedłem jeszcze na chwilę do pobliskiego sklepu zrobić zakupy. Dostałem nawet klucze do mieszkania - pełne zaufanie! Jestem w szoku, powtórzę: w szoku! Wieczorem kolacja, parę piwek na rozluźnienie mięśni i przyjemna rozmowa. 

Na tym zdjęciu nawet ubrani jesteśmy tak samo pod kolor - zbieg okoliczności :)

     Jakby nie patrzeć - doszło to do mnie, że jestem w Szczecinie! O mamusiu - spojrzę tylko na mapę w internecie jak wygląda moja dotychczasowa trasa. Niestety przez to, że nadajnik GPS nie był ładowany od dwóch dni, bo w lesie nie miałem jak - wygasł mi w Stargardzie. Podłączyłem go do prądu dopiero jak zajechałem w związku z czym poprowadził linię prostą od punktu do punktu nawet przez jezioro (nie płynąłem przez nie ;)) co widać nietypowo na mapie. Od tego czasu starałem się już go regularnie ładować. To tyle w tym dniu opowieści, ale dobrnęliście do czwartej części: przełącz na dzień 04. Pobyt w Szczecinie.