WWW.FOTOTRASA.PL        |        PATRONATY I SPONSORZY WYPRAWY        |        MAPA PRZEJAZDU GEONAVI        |         FILM        |        KONTAKT

Strona główna.

Plan podróży.

Cele podróży.

Przygotowania przed wyprawą.

Promocja przedwyjazdowa.

Dzień 01.

Dzień 02.

Dzień 03.

Dzień 04.

Dzień 05.

Dzień 06.

Dzień 07.

Dzień 08.

Dzień 09.

Dzień 10.

Dzień 11.

Dzień 12.

Dzień 13.

Dzień 14.

Dzień 15.

Dzień 16.

Dzień 17.

Latarnie morskie.

Zdrowie.

Statystyki przejazdowe.

Kosztorys.

Przemyślenia.

Odznaka "BLIZA".

Promocja powyjazdowa.

Wystawy zdjęć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dzień 10.

Łeba - Jastrzębia Góra.

29 sierpnia 2012r.

Długość odcinka: 111km.

 

     Po noclegu w Łebie spędzonym w parterowym domku przyszedł czas, aby zająć się poważnie rowerem po tym jak dostał "w koła" w dniu wczorajszym. Jest już widno, rozkładam się ze wszystkimi narzędziami i szmatkami i zaczynam małą konserwację. Właścicielka międzyczasie przynosi mi smar do łańcucha i WD10. Tylko zanim cokolwiek zrobię tym spryskiwaczem najpierw muszę go oczyścić z całego przyschniętego błota i piachu. Nakładam na ręce gumowe rękawiczki i biorę się ostro do roboty. Błoto było w niektórych miejscach tak grube w niedostępnych dla moich rąk miejscach, że użyłem już rozkładanego noża i stroną zewnętrzną zacząłem je umiejętnie zeskrobywać. Samo czyszczenie roweru zajęło mi ze 40 minut. Ok. Teraz dopiero mogę się do niego dotknąć. Pierwsze co widzę to naprawiam usterki przy błotnikach - rurki podtrzymujące zostały wyrwane z zaczepów i z tyłu i z przodu. Pięknie nooo. Biorę śrubokręt i dokręcam co mogę. Patrzę na tył błotnika, urwany niemal do końca na wysokości mojej rejestracji. Pięknie nooo. Jak ja mam tak jechać i to teraz naprawić? Niby niegroźne, bo da się jechać, ale wolę mieć to z głowy i chwytam za klej Poxipol, dosyć, że go miałem. Następna sprawa - raz, dwa, trzy, cztery - Cztery szprychy luźne. Pięknie nooo. Spróbuję je jakoś nałożyć i dokręcić, dwie jako tako, ku chwale ojczyzny prowizorycznie wetknięte, ale i tak przy większym skoku wypadną. Wycieram suchą szmatką łańcuch z piachu i zaczynam go oliwić, później czas na mycie przyczepki i spryskaniu zawiasów. Sąsiedzi z domku wciąż mi się przyglądają co ja robię heh. Naprawiam pojazd, bo jadę dalej w Polskę. Chwila rozmowy z właścicielką jak tu dojechać do jakiego serwisu rowerowego, dostałem nawet mapę Łeby na pamiątkę. No nic wyruszam, nie będę sobie psuł wycieczki i zgodnie z planem kontynuacja.. kierunek - wydmy w Łebie/Rąbka.

Mój wynajęty pokoik.

Mój wynajęty pokoik.

Wyrwane zaczepy z błotnika przedniego.

Łeba.

Łeba.

Rąbka.

Punkt widokowy w Rąbce. Taki sam był po przeciwnej stronie Jeziora Łebsko.

Widok z punktu widokowego w Rąbce na Jezioro Łebsko.

Widok z punktu widokowego w Rąbce na Jezioro Łebsko.

Widok z punktu widokowego w Rąbce.

     Widzę z góry stateczek kursujący po Jeziorze Łebsko. Właśnie takiego wczoraj spodziewałem się po przeciwnej stronie jeziora w Klukach. Wiedziałem, że kursują - tylko czemu nie tam?

Widok z punktu widokowego w Rąbce na Jezioro Łebsko.

Rąbka. Muzeum Wyrzutni Rakiet.

Rąbka. Muzeum Wyrzutni Rakiet.

Martwe drzewa.

Tuż przy wydmach.

     Dojechałem do wydm - dalej już nie pojadę. Fajnie się jechało asfaltem przez las, gdzie kursują również od Łeby kolejkowe samochodziki wiozące ludzi. Miałem przyjemność jechać za takim 25km/h. Podchodzę z rowerem jak najdalej się da w stronę wydm po czym go opieram przy barierce i sam wchodzę na te wydmy. Nikt raczej mi go tu nie ukradnie - z góry i tak wszystko widzę. Kilka zdjęć na wydmy - świetne widoki, szkoda, że rower jest tak ciężki, iż nie wjadę nim tu na samą górę. Nie ma szans - nawet nie będę próbował i robię zdjęcie pamiątkowe na dole. Przypomniało mi się jak tutaj kiedyś byłem w 2008 roku z moim aparacikiem kompaktowym i skakałem z tych wydm. Pamiętacie jeszcze TEN WPIS Świetna zabawa. Od Łeby aż po Hel zaczynają się dla mnie znajome rejony. Czekam na moją ukochaną Jastrzębią Górę, w której będę jeszcze dziś.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

Ruchome piaski, Rąbka/Łeba. Narodowy Park Słowiński.

     W jednej wypożyczalni rowerowej powiedzieli mi, że mam jechać do drugiej a w drugiej, że musiałbym poczekać a najlepiej zostawić rower do wieczora jak nie do jutra, bo mechanik dopiero zaczyna pracę po południu. No jasne, bo ja mam czas. Zawijam się dalej do centrum Łeby i wyjeżdżam w kierunku latarni Stilo. Pierwsza miejscowość za Łebą to Nowęcin. Myślę sobie, że czas się zatrzymać i zjeść jakąś bułkę i tak już dzisiaj zrobiłem dobre 15km. Jestem na trasie i od tego momentu jadę już przed siebie. Wychodzi jakiś gość ze synem i na mnie patrzy, no to ja patrzę na niego, a on znowu na mnie po czym nie zważając na nic głodny kontynuuję jedzenie bułki hehehe. Kto głodnemu zabroni? :) Nawiązuje się rozmowa na temat mojego pojazdu i podróży. Zaczynam więc opowiadać trochę co mnie wczoraj spotkało, i że ten piękny pojazd ucierpiał. Skąd i dokąd jadę. Okazuje się, że facet jest właścicielem i projektantem koszulek znanej firmy odzieżowej BeFree - BeFree? Myślę, extra! Przecież hiphopowcy chodzą w tej marce. Ano chodzą - odpowiada i pokazuje mi swój projekt koszulki dla Baru. Nieee no teraz to już mnie gość zaskoczył. No to ja go też zaskoczę - nie będę gorszy po czym wyciągam jedną koszulkę z Kaliszem, którą dostałem od Urzędu Miejskiego na rozdanie - tylko mówię to rozmiar "S" - bardziej dla syna :) Hip-hop Pan mówi, po czym kontynuuję jedzenie bułki - taaak robiliśmy i nadal robimy też składanki muzyczne rapowe i promujemy wiele osób. To ja się pytam, gdzie Pan był jak byłem raperem w Kaliszu przez ponad 10 lat i działałem na nielegalu wydając w podziemiu swoje demówki i zbierałem swoją ekipę do jasnej ciasnej? Nie było mi to jednak dane. Teraz już muzy nie robię, ale wtedy tym żyłem i nie byłoby dnia gdybym coś w tym kierunku nie zrobił. Mam ok. 150 swoich nagrań. Teraz już nie ma na nic czasu, praca, albo jazda i inne obowiązki. On na to, ze by chętnie posłuchał - tylko nie mam jak mu teraz cokolwiek puścić. Dochodzimy od słowa do słowa kto co i jak i rozmowa ta się już ciągnie na ulicy ze 20 minut. Jego żona robimy nam między czasie zdjęcie pamiątkowe. Heh ja bym mógł tu z Panem cały dzień spędzić na rozmowie, ale muszę się zbierać - mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy.. do usłyszenia.. po czym wręczam mu swoją wizytówkę.  Myślę sobie "no co za w porządku gość" jakbym rozmawiał z kimś kogo już znam od wieków. 

Restauracja w Nowęcinie.

Okolice Szczenurze. Miałem wcześniej stromy niedługi podjazd a to jest widok z którego można dostrzec latarnie morską Stilo do której jadę.

Bo pobłądzić każdy może widząc taką fajną wrzosową drogę.

Plaża? A miała być latarnia :)

     Dojechawszy do latarni morskiej Stilo, lecz zanim tu dojechałem pobłądziłem trochę czasu po leśnych piaszczystych drogach, czyli normalka. Zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Teraz akcja podbicie książeczki latarnianej, zaliczenie latarni i oczywiście panoramki z góry.

Latarnia morska Stilo.

Widok z latarni morskiej Stilo.

Widok z latarni morskiej Stilo.

Widok z latarni morskiej Stilo.

Widok z latarni morskiej Stilo.

Widok z latarni morskiej Stilo.

Widok z latarni morskiej Stilo.

Widok z latarni morskiej Stilo.

Informacje o latarni.

Wrzosy.

Osieki.

Lublewko.

Gdzieś na trasie.

Białogóra mnie wita.

Błotniście za Białogórą - no to nawrotka.

     W Białogórze zrobiłem sobie postój by zamówić jakieś jedzenie. Szukałem bankomatu, lecz nie znalazłem. Dobra wyjeżdżam stąd, szczerze mówiąc myślałem, że tu jest fajniej. Przeciętnie bym powiedział - ruszam w las by przedostać się dróżką do miejscowości Dębki. Jadę, jadę całkiem spoko, później droga jakby zeszła w lewo i dojechałem do stawu, znowu zaczynają się błota. Oooo nie myślę sobie - mam już dosyć bagien, przedzieram się w prawo przez jakieś zarośla po mało wydeptanej ścieżce i dochodzę do następnych bagien.. no co za droga!!! Zawracam przez jakieś paprocie i krzewy skąd przyjechałem, czyli do Białogóry i dalej do drogi głównej asfaltem. Najwyżej nadłożę te 5-10km, ale pojadę szybciej zwłaszcza, że mam uszkodzony rower. Spotkałem w tym lesie przy błocie dwóch rowerzystów - chłopaka z dziewczyną, którzy tak samo jak ja jadą w kierunku Jastrzębiej Góry i dalej tyle, że oni chcą jakoś przez ten się przedrzeć. No to powodzenia - ja już próbowałem. 

     Dojechałem do drogi głównej - później odbiłem na Górczyn i Wierzchucino a stamtąd płytami betonowymi dojechałem do Dębek. Nadłożyłem kawał drogi, ale co się okazało? Nagle przede mną śmignęła mi ta para, którą spotkałem w lesie w Białogórze - hahaha i co? "Na to samo wyszło" - śmiejemy się.. od tego momentu do Jastrzębiej Góry jedziemy już razem. 

Moja ukochana. Tu się czuję wolny jak ptak, a dokładnie to jak jastrząb.

     W pełni przekonany, że przyjechałem na swoje stałe miejsce niedaleko dworca PKP w Jastrzębiej Górze, gdzie za nockę za namiot płacę 10zł a za pokój 20zł - rozczarowałem się niezmiernie. Wjeżdżam na małe pole namiotowe Mario i co widzę? Nie ma żadnego pola! Wszystko zarośnięte i wszystko pozamykane. Aż żal serce ściska, jak to? Moje ulubione miejsce, gdzie przyjeżdżałem przynajmniej 3 razy w życiu i go nie ma! Tu nawet nie ma co udokumentować na zdjęciu. No to nic, szkoda ogromna - trzeba znaleźć jakieś inne miejsce noclegowe. Pytam to tu, to tam. Nikomu się nie opłaca na jeden nocleg na jedną osobę kłaść prześcieradła, aha no to fajnie, to za ile pani by chciała położyć to prześcieradło za 100zł? Jadę dalej dogaduje znowu u zniesmaczonych właścicieli ośrodka, że na 1 noc przyjechałem. Przerywam wywody, że ojojojoj i mówię cztery dychy płacę i koniec. Chwila ciszy, no dobra. Nocleg mam, ale za te cztery dychy powiedziałbym, ze przepłaciłem przynajmniej o trzy dychy, bo nie był warty więcej niż 10zł. Brak czajnika - dosyć, że miałem własną kuchenkę, nie będę się prosił rozpalam ją w pokoju, robaki jakieś skorki chodzą po podłodze a wspólna łazienka ojoj komary pod prysznicami itp. Biorę szybki prysznic i spadam stąd do miasta. Mam chociaż gdzie rzeczy zostawić. Ciężko tu będzie noc spędzić. Cztery dychy to ja płaciłem wcześniej za luksusy. 

Warunki polowe.

Przed budynkiem.

      Sprawdź co się zdarzyło w kolejnym dniu na trasie: Jastrzębia Góra - Hel. Dzień 11.