WWW.FOTOTRASA.PL | PATRONATY I SPONSORZY WYPRAWY | MAPA PRZEJAZDU GEONAVI | FILM | KONTAKT |
||||||||||||||||||||||||||||||||
|
Dzień 16. Toruń - Konin. Długość odcinka: 125km. Sylwia próbuje wsiąść na siodełko :) Z rodziną Sylwii. 8:00 rano dzwoni budzik, pora wstawać, już??? Wzywa jeszcze raz Toruń i wzywa mnie długa droga do Konina. O ludu, znów trzeba się powoli pakować, nie mogę zagrzać nigdzie dłużej miejsca, bo czas mnie goni, no i dogonił. Godzina 10:00 jestem niemal gotów do odjazdu. Pamiątkowe zdjęcie, wsiadamy na rowery ze Sylwią i na chwilkę podjeżdżamy pod serwis rowerowy całe szczęście bardzo blisko. Właściciel budynku wyjął mi jedynie szprychę z obręczy - serwisanta nie ma - jakoś dojadę. Taki kawałek trasy 170km to już jakoś dojadę :) Whatever, jedziemy zwiedzać! znowu do miasta - tak się zagadaliśmy, że nawet nie wiem kiedy tam dojechaliśmy.
Jesteśmy na Głównym Rynku. Super by było wejść na wieżę ratuszową, tylko jest problem co zrobić z rowerami? Nie przypnę swojego do słupa - mam tam swój dobytek życiowy, co prawda niewiele się w nim dorobiłem, ale mam :) Zagadujemy do jakiejś kwiaciarki w budce, czy by nam nie przypilnowała - zgodziła się, super, wchodzimy!
I nie myślałem, że Toruń okaże się jednym z najciekawszych miast jakie napotkałem na swojej trasie - w końcu przecież już wracałem do domu a tu taka niespodzianka. Pozytywnie zaskoczony czas wyruszyć w dalszą drogę.. żegnam się ze Sylwią i myślę, że do zobaczenia jakoś niedługo.. jadę dalej na Inowrocław i przez ból zęba, który się znowu odezwał po zjedzeniu zimnego loda całkowicie o tym zapomniałem, że miałem w tym mieście też zaproszenie z Couch Surfing od jednej kobiety na kawę.. wyjechałem 15km dalej i pomyślałem "hmm czy ja coś tu miałem zrobić?, nieeee" - "jak to nie!*%#" A przecież miałem chwilę, bo siedziałem pół godziny na Głównym Rynku. Biorę już drugą tabletkę przeciwbólową boli mnie coraz mocniej!! Ciśnienie mi chyba podskoczyło.. po godzinie ból ustępuje. ufff jaka ulga, ale nie wiem ile tak wytrzymam na tabletkach, psuć sobie wycieczkę przez jakiegoś małego zęba.. masakra.
Kruszwica - o kurcze - przecież ja tutaj kiedyś byłem za dzieciaka z moją rodziną. Zaczynają mi się przypominać różne miejsca a zwłaszcza Mysia Wieża i prom kursujący po Jeziorze Gopło. Poczułem się chyba trochę staro, przecież kiedy to było? Z 15 lat temu? Całkiem przyjemne miejsce.
Wjeżdżam do Skulska. Znajduje się w województwie wielkopolskim - no ładnie - to jestem można powiedzieć już w domu. Za godzinkę zaczną się już znajome tereny. Godzina 19:24 przekraczam tablice Konin. Chyba już nie wjadę za bardzo na obiad do miasta jak planowałem - będę musiał zrobić zakupy w sklepie i coś zjeść. W miejscowości Kolonia Węglew mam kuzynkę wraz z jej mężem, która niestety wyjechała, ale zostawiła mi u swojego sąsiada klucze do mieszkania. Świetnie, jak ja się cieszę, że mam taką dobrą kuzynkę! Wszystko tak pięknie się układa jak puzzle. Trzeba tylko tam dojechać a ja nie wiem za bardzo, który to dom, bo nigdy tam nie byłem. W końcu od niedawna tam mieszka. Robi się już ciemno. No nieźle po ciemku będę szukał. Staję - łączę się z internetem by mieć szczegółowe drogi i jak najkrótszą drogą tam dojechać. Pytam jakiegoś człowieka na drodze. Zajeżdżam trochę przed 20:00 - wszystko zgodnie z instrukcją kuzynki w smsie jak dojechać. I co niby, że cała chata moja!!! ha! Bajka! Ewa jesteś wielka. Przejdź do kolejnego dnia, dnia powrotnego: trasa Konin - Kalisz.
|