WWW.FOTOTRASA.PL        |        PATRONATY I SPONSORZY WYPRAWY        |        MAPA PRZEJAZDU GEONAVI        |         FILM        |        KONTAKT

Strona główna.

Plan podróży.

Cele podróży.

Przygotowania przed wyprawą.

Promocja przedwyjazdowa.

Dzień 01.

Dzień 02.

Dzień 03.

Dzień 04.

Dzień 05.

Dzień 06.

Dzień 07.

Dzień 08.

Dzień 09.

Dzień 10.

Dzień 11.

Dzień 12.

Dzień 13.

Dzień 14.

Dzień 15.

Dzień 16.

Dzień 17.

Latarnie morskie.

Zdrowie.

Statystyki przejazdowe.

Kosztorys.

Przemyślenia.

Odznaka "BLIZA".

Promocja powyjazdowa.

Wystawy zdjęć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dzień 12.

Hel - Gdynia - Sopot - Gdańsk.

31 sierpnia 2012r.

Długość odcinka: 50km.

 

     Jak to śpiewał Kazik nastał "kolejny nowy dzień z reszty życia mojego". Dzisiaj od rana zaczynam jeździć z aparatem po Helu - nie jest to duża miejscowość. Wszystkie bagaże zostawiłem w pokoju. Odpłynięcie statku do Gdyni mam o godzinie 11:00. Szkoda trochę, że również dopiero o 11:00 otwierają fokarium, ale jedno woleć. I tak kiedyś już w nim byłem. Fotografuję wszystkie główne obiekty i rozglądam się w międzyczasie gdzie tu jest jakaś kafejka internetowa, żeby móc zgrać zdjęcia na płyty DVD. Widzę napis na bibliotece - przypnę rower i się spytam. Dopiero po godz. 10:30 - na pół godziny przed odpłynięciem statku. Jadę szukać dalej. Przypomniało mi się miejsce gdzie nocowałem pod namiotem w 2008 roku. Kierunek - pole namiotowe Helkamp. Zajeżdżam do bazy i pytam o usługę - udaję się - mogę usiąść przed kompem i zgrać foty. Mam do nagrania ok. 5 płyt DVD zanim zgrałem wszystkie dane z kart na dysk kompa i wypaliłem 1 płytę minęła godzina. Masakra jak tu wolno to wszystko idzie. Jak tak dalej pójdzie to nie zdążę na statek, jestem jeszcze niezaładowany na rower, dosyć, że prawie spakowany. Zostawiam nagrywającą się płytę w kompie biorę rower i między czasie gnam do portu o godz. 10:00 aby kupić bilet - uff jestem pierwszy w kolejce. Kupiłem, pędzę znowu z powrotem do Helkampu dokończyć nagrywanie płyt. Mijają minuty - jest już godzina 10:30!!! Mam tylko pół godziny na wypalenie danych, dojechanie do wynajętego pokoju, założenie bagażu i dojechanie do portu na statek. Głowa mała - zdążę/nie zdążę??? Przecież teraz nie anuluję. Gadam z recepcjonistą, że jak się nagra to śmigam pędem. Skasował mnie za internet i wypalanie może ze 4-6zł - uff kto inny pewnie by wziął nie wiem ile. Zależy gdzie się trafi. Tu jest normalnie i polecam to miejsce. Godzina 10:40 - koniec wypalania. Mam 20 minut na to by dojechać do pokoju i załadunek. Szybko!!!!! Wparowuję jak wściekły do pokoju i wynoszę rzeczy na zewnątrz koło roweru. Właścicielka to widząc zaczyna mi pomagać przy załadunku i przytrzymuje rower. Piętnaście minut do odpłynięcia statku. Do portu mam ok. 3 minuty  - muszę zdążyć. Chwila załadunku, żegnam się i wsiadam na rower. Do portu, proszę.. już! Przemknąłem między chodzącymi ludźmi po chodnikach i zajeżdżam, który to ten mój statek pytam jakiegoś ludka - ten drugi wskazuje - dzięki. Pokazuję bilet na wejściu i wchodzę - jestem już na pokładzie. Od razu mi ulżyło. Gdybym nie zdążył musiałbym czekać na następny 3,5 godziny o ile by zaakceptowali bilet. Stateczek całkiem niezły - zostawiam rower w holu idę na zwiedzanie, wychodzę na samą górę i siadam - czas odetchnąć przecież dzisiejsza przygoda dopiero się zaczyna.. 

Hel.

Hel.

Hel. Muzeum rybołówstwa.

Hel.

Hel.

Hel.

Hel.

Rozpiska.

Hel. Widok z promu.

Hel. Widok z promu.

Hel. Widok z promu.

 

Gdynia, widok z promu.

Gdynia, widok z promu.

Gdynia, widok z promu.

Gdynia, widok z promu.

Port w Gdyni.

Port w Gdyni.

Port w Gdyni.

Prom.

 

     Godzina na statku upłynęła bardzo spokojnie, zbliżając się do Trójmiasta zaczęło padać. Wszyscy zeszli z góry do środka. Pięknie - myślę sobie i jak tu dalej się przygotować do jazdy? Zakładam kombinezon przeciwdeszczowy na siebie, wyjmuję czapkę z daszkiem - powinno wystarczyć hmm a buty? no właśnie - mam je tylko jedne. Statek dopłynął - wychodzę najpierw z rowerem i później osobno z przyczepką, szybki montaż i szukam jakiegoś dachu, żeby nakryć foliówkami chociaż buty, a co z telefonem, w którym mam nawigację, niby wiem jak jechać na czuja, ale wolę widzieć jednak z góry swoją pozycję, żeby przypadkiem czegoś ciekawego nie ominąć. Na niego też znajduję folię i zatwierdzam go w uchwycie na kierownicy, kaptur na głowę i pełen power. Trudno robi się zdjęcia w takich warunkach, gdy aparat ma się na szyi pod kurtką - zaczyna parować mi obiektyw. Muszę wpuścić więcej powietrza to nie będzie.. jadę powolutku oglądając co to się znajduje. Spotykam jakiegoś pana, z którym nawiązuje rozmowę i robi mi kilka zdjęć. No nic.. szkoda, że nie spotkam się dziś ze znajomym w Gdyni - jest na wyjeździe. Jadę dalej na Sopot i Gdańsk. 

Pomnik Josepha Conrada.

Dar Młodzieży.

Przed statkiem.

Morski Instytut Rybacki.

Dar Pomorza.

Błyskawica.

Błyskawica.

Gdynia

Sopot, Grand Hotel.

Molo w Sopocie.

Sopot.

Sopot. Skwer Kuracyjny.

Sopot.

Sopot.

Sopot.

Gdańsk.

Na wjeździe.

Gdańsk.

Gdańsk.

Gdańsk.

Dworzec PKP w Gdańsku.

Foto by jakaś Angielka :)

      Wjechałem jeszcze gdzieś na stację benzynową na kawę, coś ciepłego w ciągu dnia dobrze zrobi. W Gdańsku już przestało padać. Całe szczęście. Nie lubię jeździć w takim stroju, bo dwa razy ciężej się jeździ w długich spodniach. Zaliczam kolejno obiekty, przejeżdżam koło dworca PKP i później wjeżdżam w samo serce miasta - Główny Rynek i Neptun. O taaak, być tu na rowerze - bezcenne. Naprawdę piękne miasto pomimo tej szarej pogody, mógłbym tu z tydzień na samym chodzeniu spędzić i by mi się nie nudziło. Chciałbym tu wrócić nocą na fotografie - może się uda. Tymczasem jadę szukać latarni morskiej do portu. Oddalona od tego miejsca o ok. 8km. Nawet jeszcze nie jadłem obiadu, trudno zjem później.

Brama Wyżynna w Gdańsku.

Muzeum Bursztynu.

Baszta Słomiana.

Muzeum Bursztynu.

Brama Złota.

Ratusz.

Fontanna Neptuna.

Fontanna Neptuna.

Główny Rynek. Długi Targ.

Rzeka Motława i domy szachulcowe.

Widok z Mostu Zielonego w stronę Bramy Zielonej.

Widok w stronę żurawia.

Baszta Wielka, Stągiewna.

Ul. Stągiewna.

Długie Pobrzeże.

Długie Pobrzeże.

Żuraw.

Sołdek.

     Nawigacja doprowadza mnie bezbłędnie do latarni. Jestem już tak zmęczony jak nigdy. Przecież zrobiłem dziś zaledwie 50 kilometrów.. noo w sumie tak tylko bez obiadu i w nieco ciężkich warunkach, trochę przypominało to wyścig z czasem.  Jest parę minut przed 18:00. Nie mam siły nawet wejść do tej latarni po kilku schodach a co dopiero wejść na samą górę, chyba jednak odpuszczę zwiedzanie. Uzyskuję jednak stempel w książeczce, gdybym go nie uzyskał to musiałbym jutro tu podjechać z tym, że dopiero na otwarcie latarni o godz. 11:00. Jutro o tej godzinie to ja już pewnie będę daleko stąd. Teraz trzeba znaleźć nocleg. To będzie trudne. Przecież to jest miasto - nie zadzwonię do kogoś domofonem do bloku, czy kamienicy i nie zapytam, czy mnie przenocuje, bo weźmie mnie za wariata. W sumie to i tak trochę zwariowałem więc może by mnie wzięli jednak za autentycznego - mniejsza o to :) 

 

Przy latarni morskiej w Gdańsku.

     Jadę, jadę i szukam - są jakieś wille i wolne pokoje, podjeżdżam pod pierwszy lepszy - "Pani, przenocujesz mnie? " Dogaduję nocleg i wchodzę. Skasowała mnie 70zł. Tyle to nigdzie nie zapłaciłem - jestem przemoczony i głodny - musiałem. Rozpakowuję bagaż i wnoszę go do pokoju. Dostrzegam złamane znowu dwie szprychy w tylnym kole, myślę sobie no pięknie mi zrobił ten gość z Władysławowa to koło, pewnie za mało siana dostał. Strzelają kolejne i wcale się nie dziwię, dzień dojazdu do Łeby dawał mi się na długo później we znaki. Czas się zrelaksować i wyjść na obiadokolację. Nareszcie. Idę obok plaży.. dostrzegam kilka letnich budek i wchodzę do jednej z nich - patrzę na zestawy i zamawiam zupę i rybę z frytkami ze surówką. Za całość miałem zapłacić ok. 25zł skasowali mnie za całą rybę a nie za 100g 40zł i co teraz? Chwila groźnego spojrzenia i wspólnego niezrozumienia, dałem i poszedłem - co za dzień!! Jak tu wyżyć jak każdy tylko od Ciebie bardzo uprzejmie sępi pieniądze? Zacznę robić zakupy w normalnym spożywczaku - od tego dnia zrobiłem się zarazem stratny i mądrzejszy. 

W kolejnym dniu: odcinek Gdańsk - Krynica Morska.

Noclegi przy ul. Pułaskiego.