Nie zgadniecie
ile razy podjeżdżałem pod tę samą górkę, żeby Heniu wykonał
mi dobre zdjęcie poniżej. Podjechałem po raz pierwszy, gdy
Heniu był jeszcze daleko za mną, myślałem, że nie podołam,
bo nie dosyć, że była stroma to jeszcze długa. Wjechałem na
sam jej szczyt w pocie czoła, stanąłem i skuliłem głowę na
kierownicy. Odpocząłem minutę w tej pozycji i dopiero zsiadłem
z roweru. Co za górka, myślę sobie! Jedzie Heniu, również
zmachany. Ja w tym czasie wyjąłem długi obiektyw i założyłem
go na aparat. Heniu dojechał - wytłumaczyłem mu swoją wizję,
że "ja będę wjeżdżał na górkę, sfotografuj mnie tak,
aby droga była cała i za nią piękny widok". Wydawało mi
się, że wytłumaczyłem mu w miarę zrozumiale. Zjechałem nieco
w dół, Heniu zrobił się znowu malutki, zakręciłem i jadę do
niego pod górę. Strzelaj - mówię. Wjechałem do niego i
spojrzałem na zdjęcia. Pytam - co to ma być? Tu jestem ucięty,
połowa przedniego koła od roweru, na innym zdjęciu same drzewa
i trochę ulicy a na kolejnych jestem za blisko a za mną nie ma
nic, bo wszystko przesłaniam, na innym mam krzywą minę. Jadę
jeszcze raz - zrób mi dobre zdjęcia - mówię. Po raz trzeci
podjeżdżam już pod tą zasraną górkę ;) Strzelaj - krzyczę
i macham. Ok. jadę teraz nieco wolniej, może wcześniej aparat
nie nadążył za tempem jazdy. Podjechałem. Heniu pokazuje mi
zdjęcia. O ja pitole! Heniu... noooo. Przecież na tych zdjęciach
nie ma widoku a jak jest to nie ma ulicy i znowu jestem na boku
zdjęcia a koło mnie drzewa. Masakra jakaś w tym upale. Zjeżdżam
po raz kolejny i mówię, że będę tak zjeżdżał aż do
skutku, aż zrobi mi dobre zdjęcie, z którego będę zadowolony.
Przecież nie zrobi mi takich w Kaliszu. Po raz czwarty podjeżdżam
pod tą xvyz@# górkę i krzyczę: Heniu-strzelaj! Patrzę później,
czy mnie ustrzelił - chwila prawdy iiiiiii.. jest!!! Będą ze
dwa zdjęcia normalne jak się patrzy. Jedziemy już stąd, bo
mnie nosi :D
|
Poniżej: Heniu po wrażeniach
jakie doznał przed chwilą w ciemnym i głośnym tunelu. Zaliczamy
ten wjazd do przeżyć o tematyce: "Bezcenne" :D :D Nie było
to za bezpieczne. Nie zdążyliśmy nawet założyć na głowę
kasku, bo jak się znaleźliśmy w tunelu to wpadliśmy w ciąg
jazdy. Jechaliśmy po krawężniku przy jezdni. Na nim wystawały w
pewnym odcinkach małe światła odblaskowe, na które można było
niechcący najechać i stracić równowagę.
|