|
|||||||||||||||||||||||||||||
WWW.FOTOTRASA.PL | UCZESTNICY WYJAZDU | O WYPRAWIE | FILM | KONTAKT |
|||||||||||||||||||||||||||||
DZIEŃ 01 15 LIPCA 2013 TRASA: KALISZ - OSTRÓW WLKP. - SULMIERZYCE - MILICZ DYSTANS - 83 KM Nadszedł wreszcie ten długo oczekiwany dzień. Start wyprawy zaplanowany został z Głównego Rynku w Kaliszu pomiędzy godz. 8:30 a 9:00. Wcześniej pisał o naszym wyjeździe portal Calisia.pl i Klub Turystyki Kolarskiej "Cyklista". Nie chcieliśmy jeszcze większego rozgłosu, bo po co? Dopiero przecież wyjeżdżaliśmy na wyprawę a nie już wróciliśmy z udanej, więc o czym tu mówić? Poza tym wiemy, iż same uroczyste wyjazdy mogą być bardzo stresujące dla podróżników. Pamiętam i wciąż mam przed oczami sytuację jaka miała miejsce 1 lipca 2013 roku, gdy osiemnastoletni chłopak, druh Mateusz Antolczyk, który niestety niezbyt przygotowany wyjeżdżał rowerem z Kalisza do Oslo i miał ciężki start na oczach mediów. Zerwał mu się zaczep od dwukołowej przyczepki. Oj można najeść się nerwów, gdy planuje się zrobić coś wielkiego a wcale nie można wyjechać ze swojego miasta przez to, że się czegoś nie dopilnowało. Zdarzyć się to może każdemu. Dotarł w końcu z rowerem do Oslo. Wracając do tematu. Każdy kto chciał dołączyć się do początkowego etapu trasy chociażby odprowadzić nas do Ostrowa Wlkp. czy też dalej - mógł to zrobić. Przybyła moja narzeczona, Kasia, było kilku znajomych, kilka osób z rodziny Henia, wyszli i również do nas przedstawiciele Urzędu Miasta z Prezydentem Miasta Kalisza, Januszem Pęcherzem na czele. Było to zaskoczenie zarówno dla nas jak i dla niego. Miła zbieżność sytuacji, która faktycznie spowodowała, że nasz wyjazd nabrał nieco innego już typowo kaliskiego wymiaru. Chwila na zdjęcia, gdy Prezydent pomachał nam flagą i ruszamy przed siebie. Wciąż z Heniem nie możemy przestać się śmiać z komentarza, który wystawiono nam do tego wydarzenia na portalu Calisia.pl o pewnej osobie, która by chciała wybrać się rowerem do Opatówka i ma pytanie, czy Prezydent również jej pomacha flagą? :))) Dobre. Może ja jej odpowiem: jeżeli jest to dla tej osoby wielkie wydarzenie życiowe, które zmieni jej światopogląd i na nic innego jej nie stać - to nawet kupię jej kwiaty. Ciekawe, czy w końcu tam dojechała :))). Nie mówię też, że Czechy są szczytem moich możliwości, bo tak nie jest i w planach mam jeszcze odwiedzić wiele innych miejsc, ale na pewno przekroczyłem tym wyjazdem i granicę państwa i tak samo granicę, która tkwiła w moim umyśle i ograniczała mnie tylko i wyłącznie do wyjazdów rowerowych po swoim kraju oraz po terenie płaskim. Przedstawiam historię jak zauważyliście z mojego punktu siodełka co nie każdemu może się spodobać, bo może postrzegacie mnie, bądź daną sytuację całkowicie inaczej i pewnie chcielibyście zamieścić tu swój komentarz a nie ma takiej możliwości ;). Zapraszam zatem do rozmowy na żywo. Nieraz znalazły się osoby, które chciały mnie czymś zagiąć i się pośmiać moim kosztem a po dłuższej rozmowie zaczęły mnie traktować normalnie. Nie jestem i nie czuję się gwiazdą - chce tylko robić swoje a ta cała otoczka wokół mnie tylko informuje o tym, że chciałbym zostawić ślad po sobie, oraz chciałbym również, by miasto Kalisz rozwinęło się pod kątem turystyki rowerowej. Chciałbym również móc czerpać z tego co robię jakieś korzyści i tego się nie wstydzę, że trzeba z czegoś żyć i opłacać swoje pasje. Przecież wszystko kosztuje i na wszystko trzeba zarobić. Póki co jestem bogatszy o wspomnienia i doświadczenie, które każdemu mogę bezinteresownie przekazać. Każdemu, kto będzie chciał mnie posłuchać i się zastosuje do tego co mówię, gdyż część osób słucha a nadal robi to samo. Także jestem swój i Kalisz jest moim domem, lubię go bardzo promować w innych częściach Polski a on lubi promować się mną. Uważam, ze jest to obustronna korzyść :). Satysfakcja z tego co się dokonało pozostanie na zawsze.
Jedyne co nam nie pasowało w tym schronisku, to fakt, że musieliśmy wchodzić kilkukrotnie z bagażami na trzecie piętro i wejście do wspólnej łazienki przez kuchnię, w której siedzieli wciąż Ukraińcy. Byli to zapewne jacyś pracownicy budowlani, którzy pili do 1 w nocy wódkę. Nie byli groźni a to tylko jedna noc. Ważne, że jest gdzie się położyć, nie pada i do tego jest możliwość połączenia laptopa z netem przez wifi by zdać fotorelację zainteresowanym na facebooku. No cóż w zeszłym roku, jak pamiętacie wyjeżdżając nad Bałtyk nie posiadałem laptopa i nie miałem możliwości zgrywania zdjęć i przez to straciłem ok. dwóch dni z podróży. Nie chciałem popełnić tego samego błędu, ani tracić niepotrzebnie czasu na poszukiwania kafejki internetowej, w której mógłbym to zrobić i właśnie dlatego zdecydowałem się na zabranie tego dodatkowego sprzętu. Nie chciałem też prosić się ludzi jak ostatnio. Chodzi tu trochę o to, by w trasie być samowystarczalnym i umieć sobie poradzić, nie być uzależnionym od ludzi o czym jeszcze napiszę. Na dzień dzisiejszy uważam, że na kolejny wyjazd przydałby mi się jakiś pojemny tablet lub więcej kart pamięci.
NASTĘPNY: Dzień 02.
|