WWW.FOTOTRASA.PL          |          UCZESTNICY WYJAZDU          |          O WYPRAWIE          |          FILM          |          KONTAKT          

Strona główna.

Przygotowania przed wyprawą.

Dzień 01.

Dzień 02.

Dzień 03.

Dzień 04.

Dzień 05.

Dzień 06.

Dzień 07.

Dzień 08.

Dzień 09.

Dzień 10.

Dzień 11.

Dzień 12.

Dzień 13.

Dzień 14.

Dzień 15.

Dzień 16.

W mediach.

Jakie są Czechy?

Szlak Czarownic.

Statystyki.

Kosztorys.

Wystawy zdjęć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

DZIEŃ 08

22 LIPCA 2013

TRASA: PRAHA - CERNOSICE - REVNICE - PRIBRAM - CHRASTICKY - KOZAROVICE - 

ORLIK NAD VITAVOU

DYSTANS - 109 KM

   Wyjeżdżamy z Pragi. Ażeby z niej wyjechać to oczywiście musieliśmy wiedzieć jak :) Dzień wcześniej ustaliliśmy, że będziemy kierować się wałem przyrzecznym, przy którym jest ścieżka rowerowa - ułatwi nam to przejazdy i czekanie na czerwonych światłach. Dalej już włączyłem nawigację, która wyprowadziła mnie bezbłędnie na ulicę  wylotową z miasta tak jak to sobie wcześniej wyznaczyłem. Bez nawigacji, pani Halinki w telefonie - chyba bym zginął. Na pewno zajęłoby mi to o 2-3 godziny więcej czasu.

   Jest parę minut przed godziną 11:00, robi się znowu wielki upał jak przez ostatnie kilka dni, zaczynają się większe podjazdy. Jedziemy w szczerym słońcu, jeśli jest cień na ulicy, przez który przejeżdżamy to tylko kawałeczek. Nie daje nam to chwili wytchnienia. Ja z całym załadunkiem rowerowym i dodatkową przyczepką prawie wyziewam ducha. Jestem zdumiony, że dziś tak ciężko mi idzie, co się ze mną dzieje? Pytam samego siebie. To chyba przez tę chorobę, która dopadła mnie w Pradze, strasznie mnie osłabiła. Zaczyna mi kołatać serce a później czuję jak mi się napinają wokoło niego wszystkie mięśnie, czy żyły. Oddech normalny przechodzi na płytki ze zrywem. Nie mogę ustabilizować oddechu - to przecież najważniejsze a przy głębszych czuję silny ból w klatce piersiowej. Nie mogę już ujechać. Zjeżdżam na pobocze, bo zaraz będzie ze mną koniec. Odpoczywam 15 minut skulony w cieniu - wraca mi oddech, serce się uspakaja. Spróbuję teraz. Jadę przez kilka minut i znowu to samo, zjeżdżam pod jakiś płot przy budynku i odpoczywam. Teraz czekam 20 min. Heniu myśli już by zawrócić do Pragi i wracać z niej pociągiem do Polski. Żar leje się z nieba. Nie ma mowy, nie idę na takie coś. Próbuję ponownie wsiąść na rower i dalej jechać, ale tym razem już 10km/h, by nie przeciążać serca. Jadę, minęliśmy najgorszy podjazd, choć wcale nie był jakiś bardzo stromy. Dalej po pół godzinnej jeździe przechodzi mi ten atak. To są właśnie chwile niebezpieczne dla zdrowia i życia, gdy myśli się możesz, organizm wytrzyma a w zderzeniu z rzeczywistością jest tak, że to ciało dyktuje w tym przypadku kto tu rządzi. Bo ciało jest mądre a umysł nieraz przeradza się dla niego w kata. Dlatego tak ważne jest, żeby żyć na co dzień w równowadze - nie tylko na trasie. To wszystko co dzieje się na trasie można odnieść do życia codziennego. Nieraz zadajemy sobie na drodze specjalnie trudy, by później i w życiu z pozornie trudnymi rzeczami sobie poradzić i powiedzieć, że to błahostka, dostajemy takiej wewnętrznej siły. Lecz ten przypadek uczy jednak czegoś innego: dystansu do tego co zamierza się zrobić, dostosowanego do własnych sił i warunków otoczenia, których się w domu nie przewidzi.

Praha

Praha

Revnice

Revnice

Restaurace u Frajeru - Hostomice :)

 

Restaurace u Frajeru - Hostomice :)

 

    Chcemy w tym dniu zrobić jak najwięcej kilometrów, bo w planach mamy dojechać nazajutrz do miasta Cesky Krumlov położonego tuż nad Austrią. Jest to miasto odwiedzane najczęściej tuż po Pradze. Bardzo przyjazne turystycznie. Chcieliśmy to sprawdzić a w kolejnych dniach może i przejechać przez kawałek Austrii. 

 

Widok z trasy

 

Pribram

Pribram

Pribram

   Dotarliśmy do parku przy Orlik nad Vitavou. Chcieliśmy wcześniej dotrzeć do kilku campingów, lecz te okazywały się albo gdzieś daleko, albo za drogie. Nocowaliśmy niedaleko jeziora, ale niestety byliśmy na wielkiej skarpie i żeby do niego zejść, by dostać się do wody trzeba by stracić ze 20 minut. Odpuściliśmy. Wodę mieliśmy w butelkach. Rozbiliśmy namiot na polu gdzie była skoszona trawa. Park był wielki dodatkowo pojechaliśmy na sam cypel, żeby nikt nas nie zauważył. Z dwóch stron byliśmy osłonięci wodą i mieliśmy pewność, że nikt z tej strony nie nadejdzie, jeśli to z tej co przyjechaliśmy.

Orlik nad Vitavou - nocka na dziko

  POPRZEDNI: dzień 07. NASTĘPNY: dzień 09.