Rowerem na Łysą Górę / woj. Świętokrzyskie / 2017

Motywem tego postu jest pytanie: jak dostać się z rowerem na Łysą Górę od strony Nowej Słupii? Jako cyklista, który jest po raz pierwszy w tym rejonie podążyłem za ludźmi. Czy słusznie?

Jest rok 2017 odbywam właśnie swoją fotoekspedycje rowerową z Kalisza przez Kielce do Lublina. Zatrzymując się na dwie doby w samych Kielcach postanowiłem poznać teren Gór Świętokrzyskich, w końcu po to tu przyjechałem. Chciałbym zobaczyć jak najwięcej i jak najwięcej doświadczyć. Udało mi się dotrzeć kolejno do Skarżysko-Kamiennej i podążyć dalej do Wąchocka. Z Wąchocka za to przebiłem się przez Sieradowicki Park Krajobrazowy tzw. “Szlakiem Mocy”, który okazał się momentami zabójczy przez panujący skwar z nieba i skałki po których jechałem walcząc o każdy centymetr. Dojechałem do Bodzentyna i dalej Nowej Słupii. Biorąc pod uwagę informację jaka do mnie dotarła podczas mojej drogi iż wejście na Łysą Górę znajduje się właśnie tutaj i jest to całkiem widowiskowe postanowiłem to sprawdzić na własnej skórze. 

Dojeżdżam do spacerowej alei, gdzie widać, że tętni życiem. Znajduje się tu Centrum Kulturowo-Archeologiczne, restauracje, można kupić też pamiątki jak to w turystycznych miejscach bywa. Ale ja stary wyga przyglądam się temu nieco obojętnie. Moją największa pamiątką są fotografie i przeżycia. Nagrodą – to że tu jestem. Nie znając żadnej innej drogi dotarcia do celu z tego miejsca a chcąc skrócić sobie drogę przejeżdżam przez główne wejście. Widzę początek problemów: znaczne wzniesienie i niejednokrotny brak możliwości wyminięcia odłamków skalnych nie podnosząc roweru nad kłodami dla pieszych, które stanowią schody. Jest to również zabezpieczenie przed ewentualnym zsypem kamieni. Idąc tak już z ludźmi przez 5 min zaczyna mnie to lekko irytować, no ale cóż? Przecież się nie poddam, ani nie zawrócę w pół drogi. Staję więc co kilka minut, aby zaczerpnąć oddech i myślę sobie, że dobrze że dwie pozostałe sakwy z załadunkiem zostawiłem w wynajętej kwaterze w Kielcach a wziąłem tylko to co najpotrzebniejsze. 

Znów przystaję zziajany i upocony obserwując co dookoła się dzieje.. a dzieje się i to całkiem sporo. Znak informuję mnie, że mam tak iść wnosząc rower jeszcze przez najbliższe 35 minut. No chyba ich pogięło myślę sobie. Widzę małą ławeczkę, więc siadam by napić się wody. Patrzę i patrzę co tu się dzieje.. widzę ludzi, którzy szli o wiele wolniej ode mnie bez bagażu niż ja z załadowanym rowerem, widzę małżeństwo z wózkiem, widzę również jakąś dziewczynę, która wchodzi na górski szczyt w.. ee.. w szpilkach? O ja Cię kręcę.. ona naprawdę to robi.. czyli ze mną nie jest jeszcze tak źle. Huraaaa!!! Dało mi to olbrzymiego kopa niczym zastrzyk endorfin i motywację, aby nieść już rower nawet jedną ręką.. uwaga, bo idę! L’nino nadciąga! Żałuję trochę tego iż nie miałem możliwości zrobienia więcej zdjęć podejścia, no ale nie było możliwości.

Odcinek pieszy z Nowej Słupii na szczyt Łysej Góry ma dokładnie = 2,2km i idzie się go przewidywalnie 40 minut. Nieprzewidywalnie może to potrwać nieco dłużej. Jest to uzależnione od tego ile mamy siły, bagażu i czy nie panują korki pieszych na szlaku.

Łysa Góra znana również ze swej nazwy jako Łysiec to szczyt o wysokości = 594 m n.p.m. Znajdują się na nim m.in. klasztor Misjonarzy Oblatów M.N. oraz Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze Święty Krzyż, wieża o wysokości 157 m.  

Odpowiadając na zadane pytanie: od Nowej Słupii nie idzie wjechać rowerem na sam szczyt, chyba, że ścieżkami leśnymi, które są mocno okrężne i prowadzą przez las. Niestety nawet moja orientacja w terenie, którą uważam za bardzo dobrą tu na nic się zda. Jedyną radą byliby miejscowi, którzy mogliby nas poprowadzić przez las. 

Zdarzenie to przypisuję do największych moich wyczynów i ani mi w głowie bym je kiedyś miał powtórzyć. Widoki ze szczytu – przepiękne.

Powrót należał już do istnych przyjemności: zjazd po asfaltowej nawierzchni przez Hutę Szklaną, Starą Hutę i Hutę Nową. Ciekawostką był również dla mnie fakt iż do Świętego Krzyża na szczyt podjeżdża autobus miejski z Kielc o nr 200.

Wróciłem rowerem do Kielc. Nazajutrz pojechałem wkraczając na szlak Green Velo i dojechałem przez Tarnobrzeg do Sandomierza przy czym przeskoczyłem na zupełnie inny szlak Wisłostrady.

Mapa przejazdu:

powered by EndomondoWPlogo
Fotogaleria:

 

Leave a Reply

Your email address will not be published.