TRASA ROWEROWA
data: 21-24 lipca 2017r.
przebieg całkowity: 325km
czas/wyprawa: 3,5 dnia
ważniejsze miejscowości: Kalisz – Konin – Wilczyn – Strzelno – Kruszwica – Nieszawa – Ciechocinek – Toruń – Zamek Bierzgłowski – Bydgoszcz
uczestnicy: wraz z Pawłem
……………………………………………………………………………………………….
DZIEŃ I
Trasa: Kalisz – Słuszków – Dzierzbin – Bogusławice – Gadów – Gadowskie Holendry (443) – Nowy Świat – Niklas – Lisiec Wielki – Lisiec Mały – ulica Zielona – Stare Miasto – Konin – Kraśnica – Węglew Kolonia
Dystans: 78km
Opis: Całokształt wyjazdu ustliliśmy na około dwa tygodnie wcześniej. Plan na piątek jest następujący – ja kończę pracę w piątek w południe. Paweł dojeżdża do mnie. Ogarniam się przez dwie godziny, zakładamy sakwy na nasze rumaki i jedziemy w trasę. Wyruszamy zatem o godz. 14:00 spod kaliskiego ratusza w kierunku Konina po dobrze nam znanych drogach. Trasa bezpieczna, lecz mieliśmy jedno małe zagapienie wyjazdowe. W miejscowości Lisiec Wielki nie wyjechaliśmy na drogę krajową do Konina tylko przecieliśmy ją o dobre 5km przez co było trzeba to z powrotem nadrobić. Do dziś nie wiem jak to się stało, ale zrzućmy winę na małe zmęczenie. W Koninie już jak u siebie – trochę się tu bywało. W międzyczasie uzgadniam nocleg z moją kuzynką Ewą, której nie widziałem od dobrego roku i mam potwierdzenie, że możemy u niej spać. No i super. W przeciwnym przypadku jechalibyśmy w stronę jeziora Gosławskiego. To zdażymy przecież nadrobić jutro a jak na dzień pierwszy to te 78km po południu uważamy i tak za dobry wynik. Wszystko idzie zgodnie z planem.
Mapa:
Galeria:
[Not a valid template]……………………………………………………………………………………………….
DZIEŃ II
Trasa: Węglew Kolonia – Sokółki – Władzimirów – Kazimierz Biskupi – Borowe – Olszowe – Kleczew – Izabelin – Kaliska – Kopydłówek – Kopydłowo – Wilczogóra – Wilczyn – Kownaty – Wójcin – Miradz – Strzelno – Stodoły – Sokolniki – Polanowice – Żwanowice – Łagiewniki – Kruszwica – Szosa Tryszczyńska – Bródzki – Piecki – Wolany – Wola Wapowska – Papros – – Bronisław – Dobre – Krzywosądz – Czołpin – Kolonia Bodzanowska – Siniarzewo – Sinki – Pomiany – Koneck – Spoczynek
Dystans: 129km
Opis: Wstajemy po godz. 07:00 by wyruszyć max do 09:00 a w międzyczasie zjeść śniadanie i napić się spokojnie dobrej kawy. W miejscowości Kazimierz Biskupi odnajdujemy gotycki kościół św. Marcina, drewniany kościół św Izaaka i klszator pobernardyński pod którym robimy sobie wspólne zdjęcie.
Kazimierz Biskupi – klszator pobernardyński
Zajechaliśmy do miejscowości wypoczynkowej Wilczyn. Zawsze chciałem się tu znaleźć i trochę pokręcić. Kiedyś za młodego planowany wyjazd samochodem do domku mi tu nie wypalił a dziś znalazłem się tu na rowerze. Chcieliśmy zobaczyć jezioro i próbowaliśmy zjechać w jego kierunku ze 3km. Mimo to nadal nam się nie ukazuje – no nic.. szkoda. Wróćmy z powrotem na trasę i jedźmy w kierunku Strzelna. W Strzelnie znajduje się romański kościół, dawny klasztor Norbertanek z XII wieku, zabudowa miejska z XIX-XX. No nie powiem, bo warto było tu podjechać. Gdyby nie to, że musimy nieco nadgonić trasę to można by pozwiedzać wnętrza tego klasztoru.
Strzelno – klasztor
Dalej już na Kruszwicę. Jakie miejsca na nas tam czekają? Romański kościół z XII wieku, zamek królewski Kazimierza Wielkiego z XIV wieku, mysia wieża. W Kruszwicy zatrzymaliśmy się na godzinny postój w celu obiadowym, ale takowych bym powiedział, że ciężko znaleźć. Ciągle pizzerie, kafejki a jak już dotarliśmy do celu gdzie przyciągnęło nas spaghetti okazało się że jest w innym punkcie. Ale słabo. Na wyjeździe Kruszwicy za to ukazuje nam się świetny mural stworzony pod kątem historycznym. Jest to król Popiel broniący się przed atakującymi myszami. Znacie tą legendę prawda? W kruszwickim zamku żył Popiel stary. Co za swe zbrodnie doznał słusznej kary. I choć to dziwne, każdy w to wierzy. Że małe myszki zjadły króla w wieży.
Planowo dzisiejszego dnia mieliśmy dojechać nad Wisłę do Nieszawy i spać pod namiotem na wale, lecz stwierdziliśmy po 120 kilometrach jazdy, że to jednak za daleko. Czekałoby nas jeszcze 25km do przejechania w zmroku. Tego dnia było dosyć duszno i zapowiadało się, że będzie padać i tak faktycznie w nocy było. Zajechalismy zatem do wsi Spoczynek co dawało nam uśmiech na twarzach, że po całym dniu na to własnie zasłużyliśmy. Jedno wiemy na pewno – czeka nas nocka pod namiotem i trzeba będzie jak najszybciej znaleźć dobre miejsce. Spróbujmy zrobić to legalnie i po prostu zapytać jakiegoś gospodarza o pozwolenie. Wchodzimy na posesję, przedstawiamy się i zagadujemy. Okazało się, że gospodarz prowadzi również agroturystykę i wskazuje nam miejsce, w którym możemy się rozbić przy zarybionych stawach. Uprzedza nas tylko przed podchodzącymi dzikami nad ranem. Na to już nie mamy wpływu 🙂 Kończymy pod namiotem w Spoczynku. W stawach słychać chlupot wyskakującyh ryb z tafli wody.
Odpoczynek w Spoczynku
Mapa:
Galeria:
[Not a valid template]……………………………………………………………………………………………….
DZIEŃ III
Trasa: Spoczynek – Święte – Niszczewy – Michalin – Arniany – Nieszawa – Siarzewo – Podole – Ciechocinek – Wałuszewo – Karczemka – Brzoza – Toruń
Dystans: 47-55km
Opis: Ranek mamy nieco ciężki. Przespaiśmy może ze 3 godziny w namiocie, gdyż deszcz na więcej nie pozwalał. Do godz. 09:00 jeszcze pada.. myślimy co robić i czey nie zanosi się na burzę. Na szczęście koło 10:00 już widać lekki prześwit na niebie a chmury zdają się odchodzić dalej. Pakujemy się i dopiero o 11:00 jesteśmy na trasie. Zmierzamy w kierunku Nieszawy. No nareszcie – myślę sobie, bo od tego odcinka zaczyna się Wisła. Dla mnie jest to moment, w którym zaczynam robić kolejny etap Szlaku Wiślanego. W 2012 roku przejechałem etap z Warszawy przez Płock do Włocławka a dziś przyszło mi jechać na trasie Nieszawa – Ciechocinek – Toruń i dalej Bydgoszcz.
W Ciechocinku punktem obowiązkowym jest fotka przy drewnianych tężniach solankowych:
Nie myślałem nawet, że jest ich aż tak wiele. Dobrze to było widać przy wyjeździe z miasta w kierunku do Torunia. Ciechocinek to małe miasteczko uzdrowiskowe gdzie przybywa wiele osób w celach rekreacyjnych. Tam gdzie dużo turystów tam i wiele straganów z pamiątkami – momentami czułem się jakbym był gdzieś nad morzem. Pomijając fakt uzdowisk i tężni warto do niego przyjechać również dla sfotografowania innych ciekawych budynków.
Dalsza trasa już na Toruń – na samym wjeździe decydujemy się zostać w tym mieście by cokolwiek w nim zobaczyć. Bo co z tego, że zrobimy przejazd jak zaraz będzie trzeba gnać dalej na Bydgoszcz. I tak jesteśmy z planem w tyle o dobre 65km. Przy dworcu PKP, który znajduje się w południowej części miasta znajduje się kemping – Camping Tramp. Tu wykupujemy miejscówkę na namiot, lecz zanim się rozbijemy jedziemy do centrum spotkać się z moją dawną znajomą – Sylwią, która kiedyś ugościła mnie gdy wracałem z wyprawy znad Bałtyku.
Trasa:
Galeria:
[Not a valid template]……………………………………………………………………………………………….
DZIEŃ IV
Trasa: Toruń – Bydgoskie Przedmieście – Port Drzewny – Stary Toruń – Czeremchowa – Czarne Błoto – Zamek Bierzgłowski – Bierzgłowo – Łążyn – Rzęczkowo – Skłudzewo – Bolumin – Wałdowo Królewskie – Nowy Dwór – Ostromęcko – Strzyżawa – Fordon – Bydgoszcz
Dystans: 66km
Opis:
Godzina 09:00 wyjeżdżamy z Torunia w kierunku Zamku Bierzgłowskiego. Wyjeżdżamy przez miejscowość Stary Toruń na drogę główną [80] by zjechać nią później na szlak bydgoski szlak rowerowy. Wiedzieliśmy o nim dużo wcześniej z rowerowego przewodnika. Prowadzi nas przez Czarne Błoto i dalej pod stromą górkę na zamek.
W drodze z Zamku Bierzgłowskiego do Bydgoszczy Paweł z trudnością przekłada nogę przez siodełko i odczuwa silne bóle w stawie biodrowym. Słońce daje się we znaki a droga w Bydgoszczy od strony Fordonu do jej centrum okazuje się być katorgą. Dwupasmówka. Jest pobocze, nie ma pobocza, jest ścieżka rowerowa – jedziemy nią i nagle wyprowadza nas nie tam gdzie chcemy jechać po czym znowu wjeżdżamy na krajówkę. Jedziemy chwilę chodnikiem, lecz i ten ma swój kres – masa szybko mknących samochodów a na tablicy ostrzegawczej widnieje informacja wypadek. Wcale nas to nie dziwi. To miasto już na samym wjeździe zaczęło nas wkurzać. Dojeżdżamy do centrum i pytamy ludzi o drogę, żeby nie tracić czasu. Udaje nam się zjechać pod mostem i wyjeżdżamy na kanale przy Rybim Rynku dojeżdżając na Stary Rynek. Tu już jest całkowicie inaczej – jest cywilizacja. Jedziemy usiąść na obiad. Paweł stwierdza, że dalej nie jedzie ze względu na biodro i wraca pociągiem. Mieliśmy w planach jeszcze dziś Bory Tucholskie. Ja mógłbym jechać dalej, ale nie nastawiłem się też na żaden przymus i od początku uzgadnialiśmy, że wszystko będziemy ustalać na trasie a nic na siłę. Turystyka rowerowa ma sprawiać przyjemność a nie ból a więc postanowione – wracamy do Kalisza pociągiem. Jedziemy na PKP i kupujemy tam bilety. Droga powrotna z przesiadką w Inowrocławiu i w Poznaniu. W Kaliszu jesteśmy przed godz. 21:00. Proste. Każda wyprawa czegoś uczy.
Mapa:
Galeria:
[Not a valid template]Plusy i minusy całej wyprawy w pigułce:
PLUSY +++
+ stestowaliśmy rowery i wiemy co należy w nich wymienić, bądź udoskonalić a są to na pewno takie elementy jak: rączki u mnie, u Pawła przedni amorek i w ogóle zmiana roweru z miejskiego na trekingowy, siodełko
+ przejechałem II etap trasy wzdłuż Wisły od Nieszawy przez Toruń po Bydgoszcz – jeśli przyjedzie mi kolejny raz to zrobić – zrobię to już po jej drugiej stronie. (Wcześniej w 2012 z Warszawy przez Płock do Włocławka – patrz link)
+ zaliczyłem Bydgoszcz na rowerze i po raz drugi Toruń
+ przyzwyczaiłem na nowo organizm do wzmożonego wysiłku po 3 latach niejeżdżenia w dalekie trasy – przydało się przewietrzyć umysł i sprawdzić swoje możliwości – wyszły całkiem dobrze
+ przejechałem w końcu pierwszą setkę w tym roku / niby nic a jednak ..
+ znaleźliśmy bardzo fajny nocleg w miejscowości Spoczynek koło Nieszawy
MINUSY —
– wspólny namiot; nie było źle, ale jednak zbyt duszno przy 2 zziajanych osobach a po 2 przy moim wysokim wzroście ciężko rozprostować nogi
– zbyt duży bagaż czego mieliśmy świadomość od samego początku i ograniczaliśmy ekwipunek; jeśli chodzi o mnie to jednak sama fotografia zajęła mi prawie całą tylną sakwę miejską – to zbyt dużo. Lustrzanka, którą można uszkodzić i waży dobry 1kg plus obiektyw i ładowarka.. tu przydałby się jednak dobry aparat kompaktowy – powtarzam dobry – szerokokątny z możliwością filmowania Full HD, żeby było go można nosić w kieszeni
– gonienie planu trasy i świadomość tego, że trzeba ciągle coś nadrobić – zazwyczaj te 50km byliśmy w plecy. Plan szczegółowy przejazdu całej trasy był idealny w 100% co do każdej miejscowości i kierunków zjazdów wraz z atrakcjami, ale na każdą atrakcję schodzi jednak czas / do przemyślenia, bo pogody też się nie zaplanuje
– deszczowa pogoda – jednego dnia słońce – drugiego pada, bądź unosi się wilgoć w powietrzu i ciężko się oddycha / przez to meszki kleją się do rąk / na to się wpływu nie ma
– elektryka na trasie – w 2 dniu zawiódł mi solarny power bank na trasie i ładowałem telefon tam gdzie się da na większych postojach, bądź rano w łazience na polu namiotowym przez dobre 2 godziny, żeby móc później używać nawigacji na trasie
– no i największy minusem był niestety stan zdrowia Pawła, który uniemożliwił mu dalszą podróż / przygotowanie organizmu to podstawa tak jak i przygotowanie roweru